W oczekiwaniu na katastrofę
Smutna konkluzja
W branży lotniczej wystarczy drobna awaria systemowa lub uzasadnione prawdopodobieństwo jej wystąpienia, by uziemione zostały całe serie samolotów, a linie lotnicze na całym świecie są natychmiast informowane o zagrożeniach wprowadzając środki zapobiegawcze. Zazwyczaj do wyjaśnienia zagrożenia wszystkie samoloty zostają na ziemi i przechodzą gruntowne testy.
Także w bardziej przyziemnej branży jaką jest budownictwo wystarczy uzasadnione zagrożenie lub nieprawidłowość, np. w systemie oznaczeń dróg ewakuacyjnych, instalacji przeciwpożarowych, by wyłączyć z eksploatacji cały budynek, bez oglądania się na wykonawcę czy użytkownika, aż do usunięcia nieprawidłowości.
Podobnie jest i w transporcie kolejowym, w krajach które mają sprawne, niezależne i dbające o bezpieczeństwo organy nadzoru jak choćby EBA, niemiecki odpowiednik naszego UTK.
Niestety nasz krajowy organ bezpieczeństwa kolejowego już dawno utracił zdroworozsądkowe podejście do bezpieczeństwa kolei i zamiast odważnie, szybko i bezstronnie reagować na potencjalne zagrożenia, bezwzględnie je eliminując, lubuje się w procedowaniu i administrowaniu obszarami o stosunkowo niskim wpływie na bezpieczeństwo, jak np. nakładanie kar za brak wyciętych drzew wzdłuż linii kolejowych. Jest to czynność prosta, nieskomplikowana i typowo administracyjna, która fajnie brzmi w przekazach medialnych i zapełnia statystyki.
Ciekawe tylko kto i jak będzie się tłumaczył rodzinom ofiar, gdy dojdzie do katastrofy z powodu opieszałości i zachowawczości urzędników UTK oraz kto zapłaci za ich zaniechania spowodowane rzekomym brakiem podstaw prawnych do zdecydowanej interwencji w zakresie bezpieczeństwa na kolei.
autor: Piotr Kazimierowski